"Czasami jest tak, że spotykamy na swojej drodze pary młode, które potrafią zaufać Nam w 100%, wierząc w nasze umiejętności i doceniając nasz warsztat. Angażują się w każdy szczegół swojego wesela myśląc o tym, czy coś będzie z korzyścią dla zdjęć, czy też nie.
Własnie tak wyglądała moja współpraca z Anią i Michałem. Czułem, że nadajemy na tych samych falach i mam pełne zaufanie z ich strony. Oni sami dali od siebie bardzo dużo dbając o najmniejsze detale począwszy od sukienki i garnituru, aż po dekoracje na samej zabawie. Wiedziałem też, że wymagają niesztampowego podejścia. Takiego podejścia, gdzie „obowiązkowe zdjęcia stają się nieobowiązkowymi, a nieobowiązkowe, stają się obowiązkowymi” :)
Bieszczadzkie pustkowia to dla Ani i Michała miejsce magiczne, gdzie czas jakby wolniej płynął, a ludzie byli dla siebie milsi. Koncepcja pleneru nasuwała się więc sama. Tym razem jednak, ma on nieco lżejszy, odrobinę bardziej nostalgiczny charakter, wykorzystując jedno z ich ulubionych miejsc."