"Myśleliście kiedyś o pracy marzeń, takiej, w której poznajecie non stop fascynujących ludzi, podróżujecie w najdalsze zakątki świata, by chłonąć przez chwilę ich klimat i kulturę? Jesteśmy szczęściarzami, bo znaleźliśmy taką pracę, a w sumie to trochę ona znalazła nas.
Tym razem wykonując nasz dream job, zawędrowaliśmy aż do Maroko i czerwonych murów mediny Marrakeszu. Razem z nami byli Ania i Paweł, z którymi każda chwila wypełniona była rozmowami, śmiechem i próbowaniem lokalnych smakołyków. Dlaczego Marrakesz? Bo podczas ślubu Ani i Pawła nie mogłam oderwać wzroku od koronkowego wzoru na jej plecach, który kojarzył mi się z tajemniczym, orientalnym motylem.
Kiedy zapadła decyzja o sesji poślubnej w zimie, szybko zdecydowaliśmy, że będzie to sesja zagraniczna, najlepiej przepełniona orientem – kierunek był tylko jeden Marrakesz. Szybka organizacja (dzięki Aniu za miłe słowa, że jesteśmy najlepszym biurem podróży) i z mroźnej Polski, w której było wtedy -15 stopni wylądowaliśmy w kraju pachnącym przyprawami i miętą, gdzie temperatury utrzymują się w okolicach +25 stopni.
Niezwykły kraj, niezwykła przygoda i mamy poczucie niezwykłą sesja. Zresztą oceńcie sami.
Zapraszamy Was na sesję rodem z baśni z 1001 nocy…"