"Są takie Śluby i Panny Młode z taką energią, że od przekroczenia progu wiadomo, że będzie to nie będzie standardowy dzień.
Jeśli wyobrażacie sobie swoje wesele jako najlepszą imprezę życia, z najbliższymi ludźmi, z którymi tańczycie do upadłego na parkiecie; gadacie, jecie, pijecie i zanosicie się non stop śmiechem z każdym, kto celebruje ten dzień z Wami, to dobrze trafiliście. Marcela i Mateusz w absolutnie niesamowity sposób byli żywym przykładem takiej imprezy. Ba! Oni są imprezą, są uśmiechem, są energią, są spontanicznością. Kto tańczy na rurze na chwilę przed ceremonią, a nieco później obcałowuje psiaka przybłędę? Kto śmieje się w głos i płacze ze szczęścia? Tylko ktoś z duszą na dłoni. I to właśnie z takimi ludźmi dane nam było spędzić 12 godzin, ledwo trzymając aparat ze śmiechu. Czasem opowiadamy Wam, że płaczemy na ceremoniach, ale zdarza się tak jak tutaj, na tej pięknej plenerowej ceremonii, że uśmiech nie schodzi nam z twarzy. I co się potem u nich działo na terenie Spichlerza Galowice? Ano Ogień na parkiecie (dosłownie – zobaczycie) i ogień poza parkietem. Pracując na takim weselu mamy poczucie, że stajemy się częścią falującego tłumu i robimy zdjęcia niemal tańcząc, bo nie da się inaczej. I co dalej? Dalej, to zapalili ognisko, odpalili od niego zimne ognie, śpiewali i całowali się – pewnie do rana, o północy gwarantujemy, że jeszcze tak. Jednym słowem – bosko.
M+M! Dziękujemy Wam za tyle fantastycznej energii i za to, że sprawiliście, ze Dzień Ślubu to totalnie był WASZ dzień! Ściskamy najmocniej!
Wesele na pełnej petardzie… zapraszamy!"