"Czerwiec był miesiącem, w którym moje zlecenia były dość mocno rozrzucone na mapie Polski. Na mojej trasie były: Wrocław, Warszawa, Białystok, Jędrzejów i Sochaczew (i nie ukrywam, że najbardziej ciekawiło mnie czy wesele na Podlasiu będzie naznaczone jakimś nieznanym mi folklorem.
Podlasie, lesiste i zielone, z fioletowo kwitnącymi łąkami i pasącymi się na nich krowami, przywitało mnie słońcem i błękitnym niebem. Zbliżające się lato czuć było w powietrzu. Podlaskie wioski to żywy skansen, w którym czas wydaje się stać w miejscu. Drewniane domy z okiennicami, płoty, wolno chodzące kury, otwarta przestrzeń pól i ogrom rozłożystych, leciwych drzew… To wszystko sprawia wrażenie odporności na pęd czasu. Kościoły i cerkwie pokazują, jak blisko żyją ze sobą różne kultury przenikając się i wzbogacając otoczenie o niepowtarzalny koloryt tolerancyjności.
To tutaj miałem przyjemność spotkać się z Moniką i Łukaszem. Przywitali mnie oni z otwartymi ramionami, goszcząc jak członka rodziny lokalnymi przysmakami. Mieliśmy czas, żeby porozmawiać o historii Białegostoku, obejrzeć okoliczne miejscowości i spróbować lokalnych potraw. Aż chciałoby się rzec: “W takich warunkach to ja mogę pracować!”
Ślub miał miejsce w katedrze w Białymstoku. Zgrało się to w czasie ze święceniami biskupa, stąd świątynia była pięknie przystrojona. Światło grało w nawach, opływało zgromadzonych gości, pozwalało uwiecznić sakramentalne „tak” w sposób nieoczywisty i tajemniczy. Wesele miało miejsce w restauracji „Lipcowy Ogród”. Kolorem przewodnim był pudrowy róż, który obecny był w jej bukiecie ślubnym czy dodatkach. Dodatkowo goście mogli korzystać z oryginalnej fotobudki znajdującej się we wnętrzu starego volkswagena ogórka – pierwszy raz widziałem takie cudo, muszę przyznać, że robi wrażenie." - LM FOTO
Plener ślubny w Słowenii
Plener nie był prostą sprawą ( i nie mam tu na myśli, że Monika z Łukaszem są niefotogeniczni) dlatego, że bardzo chcieli, aby ich sesja zdjęciowa odbyła się gdzieś za granicą. Nie wspominałem jednak do tej pory, że Łukasz też jest fotografem ślubnym i zgrać nasze terminarze wcale nie było tak prosto.
Finalnie, znaleźliśmy jedyną możliwą lukę, pod koniec sierpnia i ruszyliśmy na podbój Słowenii. Jak wyszło? Zadanie miałem banalnie proste (bo przecież, “piękna ona, piękny on i taka pięęęęękna miłość…” – czy jakoś tak to szło), nie mniej jestem ciekaw Waszego zdania!" - LM FOTO