"To była połowa sierpnia. Na zewnątrz upał, więc jedynym sensownym rozwiązaniem było wyjechać z przyjaciółmi na 4-dniowy, długi weekend do Domu w Przepitkach, gdzie boso, z zimnym piwem w garści, trochę na leżaku, a trochę na hamaku przeczekać do soboty i… wziąć ślub.
W zamyśle Natalii i Jacka ten dzień miał być wyjątkowy – nie tylko dla nich (bo niepowtarzalny), ale i dla ich gości. I rzeczywiście był, bo po ceremonii ślubnej zamiast rozsiąść się przy stołach, wszyscy zostali podzieleni na dwie drużyny (a jakże – drużyna Pani Młodej i drużyna Pana Młodego!) i w sadzie rywalizowali w rozmaitych grach plenerowych. Trzeba było uważać, bo pod nogami kręciły się koty, frisbee latało nisko, a gigantyczna Jenga przy końcówce rozgrywki chybotała się złowrogo.
Po zmroku całość imprezy przeniosła się do stodoły, gdzie pod drewnianymi więźbami czekały już stoły zastawione obłędnym jedzeniem przygotowanym przez Boho Weddings, a na parkiecie królowały klubowe bity.
Nie mogło się skończyć standardowo, prawda? Dlatego nad ranem, dla najwytrwalszych imprezowiczów czekało ognisko pod gołym niebem i rozświetlającym okolicę księżycem. Była gitara i bongosy i śpiewy do wschodu słońca.
Optymalne pomieszanie tradycji i indywidualizmu. Magiczne miejsce i totalnie odjechani ludzie."
Wojciech Krysiak - DearHunter Wedding Photographer