"Tym razem historia podgórskiej zwariowanej love. Mimo, że mieszkają od siebie bardzo bardzo blisko w Skomielnej, to poznali się i od razu zakochali się w sobie w Zakopanem ;)
Pamiętam kiedy rok temu spotkałem się z Paulinką i Jej przeuroczą Ciocią ( świadkową najdzielniejszą także ) Ulą, stwierdziła, że na samą myśl o byciu przez cały dzień w centrum uwagi już się cała telepie.
Kiedy już przyszedł ten dzień kompletnie tego nie było widać. Wszyscy dookoła nastrojeni byli strasznie pozytywnie i czuć było wielką radość z tego dnia. Mariuszowi w zbieraniu się pomagał braciszek Wiking oraz wszyscy domownicy, także mocno wesoła atmosfera ;)
Kiedy już oboje wyglądali jak chodzące miliony dolarów i gotowi byli prosić o błogosławieństwo na drodze staneła podejrzana banda podejrzanie wyglądających podejrzanych panieneczek. Krzyczały coś o spłaceniu długów przez Mariusza, a kwota ta została spłacona w procentach :)
Chwilę później po mocno wzruszającym i lekko płaczliwym błogosławieństwie popędziliśmy na ceremonię, podczas której znajomy rodzinny ksiądz powiedział w genialny sposób kazanie podczas, którego Młoda Para zaśmiała się i zaczerwieniła jednocześnie ;)
Wielkie szczęście mieć takie kazanie w taki dzień. Kiedy już się ‚zaobrączkowali’ popędziliśmy do miejsca gdzie biba weselna miała się odbyć czyli do Przystani pod Kabanosem.
Tak przy okazji to genialna nazwa! ;) Po pięknym pierwszym tańcu na parkiecie w kilka sekund zrobiło się strasznie gęsto od gości i tak pozostało z tego co wiem do samego rana!”
Słodko-gorzko